Satanizm współczesny : Satanorium.pl

Podzielony tematycznie zbiór tekstów, zawierający eseje, tłumaczenia klasycznych tekstów, rozmaite opracowania bądź próbki poezji.
Miejsce przeznaczone dla zarejestrowanych użytkowników, służace dyskusji, wymianie poglądów, a także swobodnym towarzyskim rozmowom.
Pokaźny zbiór opisów symboli, jakie wykształciły się w świadomości zbiorowej na przestrzeni dziejów z naciskiem na symbole mniej lub bardziej związane z satanizmem.
Katalog miejsc w sieci, godnych polecenia i ciekawych. Zbiór został uporządkowany według kategorii, gdzie między innymi znajdziemy prywatne witryny użytkowników jak i duże portale tematyczne.
Czytelnia
Krasnolud
Fryderyk Nietzsche
Dupa

Fryderyk Nietzsche - wiele można o nim powiedzieć - nihilista, bezbożnik, faszystowski ideolog, heretyk, barbarzyńca, morderca Boga. Powiedzieć można rzeczywiście wiele, ale niewielu którzy używają takich słów faktycznie dobrze w dzieła Nietzschego się wczytało. Pisane językiem, który wzlatując sentencjami na wyżyny klasycznej zwięzłości i prostoty, miesza się nieustannie jakby z bełkotem szaleńca zmuszają czytelnika do wysiłku, który dla wielu okazuje się zbyt trudny. Jego pisma, pełne wyszukanej symboliki, przenośni i twierdzeń w stylu "filozofowania młotem" bardzo łatwo mogą zostać niezrozumiane lub zrozumiane opacznie. Był to celowy efekt, całkowicie zamierzony, adresowany do tych, którzy godni są jego myśli - idea nadczłowieka wyziera z każdej linijki jego stylu.

Kimże jest nadczłowiek? Aby na to odpowiedzieć, wpierw trzeba przeanalizować sytuację w której Nietzsche nas stawia, a jest to zupełnie inna sytuacja niż do tej pory. "Zaklinam was, bracia, pozostańcie wierni ziemi i nie wierzcie tym, co wam o nadziemskich mówią nadziejach!" wykrzykuje Zaratustra do ludzi, którzy jeszcze nie do końca zdają sobie sprawę z wielkiego wydarzenia, nie wiedzą, że "Bóg umarł!".

Czy zatem Nietzsche był ateistą, wrogiem Boga? Trudno to stwierdzić tak jednoznacznie - wielkie wydarzenie śmierci Boga Zaratustrze niesie przerażenie, to ono determinuje go by zszedł z gór i zaczął nauczać ludzi nowych wartości. Dostrzega, że upadek starej wiary wymaga zastąpienia jej czymś nowym. Aby móc żyć w świecie bez Boga musimy stać się jemu równi lub nawet przeskoczyć go. Jego nauka wcale nie pachnie nihilizmem, destrukcją ani niczym podobnym. Nie jest sztuką powiedzieć "nie wierzę w nic", sztuką jest umieć ten stan przeskoczyć i Nietzsche daje na to receptę. W rzeczywistości Nietzsche ustami Zaratustry wzywa nas do podjęcia tytanicznego wysiłku: "Lecz na miłość i nadzieję moją zaklinam cię bracie: nie wyrzucaj bohatera z swej duszy! Dzierżyj święcie swą najwyższą nadzieję!", gdzie indziej zaś rzecze: "Jesteś młody i życzysz sobie dziecka i o małżeństwie zamyślasz. Ja zaś pytam ciebie: zaliś jest człowiekiem, któremu wolno życzyć sobie dziecka? Zaliś jest zwycięzcą, ujarzmicielem samego siebie, rozkazodawcą zmysłów, panem cnót swoich? O to cię pytam", i jeszcze dalej "Cnotę kolumny naśladować powinieneś: w miarę jak wzwyż sięga, staje się ona piękniejszą i coraz to bardziej smukłą, a wnętrznie coraz to twardszą i wytrzymalszą". Takich cytatów można wiele w dziełach Nietzschego znaleźć.

Ogromnym wyzwaniem dla dążących do człowieczeństwa jest konieczność przyjęcia na sobie ciężkiego zadania - prawodawcy i egzekutora jednocześnie. Nie ma już praw boskich, nie ma konfesjonałów gdzie można wyspowiadać się z grzechów i oczyścić - to wymusza bezwzględną konieczność szanowania swych własnych praw. Nietzsche pyta "Zali zdołasz nadać sobie swe zło i dobro i zawiesić wolę swą nad sobą, jako zakon? Zali potrafisz sędzią być sobie i mścicielem własnego zakonu?". W rezultacie ta nowa moralność jest znacznie konsekwentniejsza od poprzedniej.

Nietzsche wyraża przy tym kolejną prawdę swej trudnej filozofii stwierdzając: "Z tymi kaznodziejami równości pomieszany być nie chcę, ani za jednego z nich uchodzić nie pragnę. Gdyż tak oto mówi mi sprawiedliwość: "ludzie równi nie są". Doskonale zdaje sobie sprawę, że tytaniczny wysiłek zmierzania do ideału (bo nadczłowiek jest właśnie ideałem, a nie jakąś realną istotą) będzie chciała podjąć tylko garstka wyróżniających się twórczych jednostek. Mówi: "Przeto, o bracia moi, nowego potrzeba szlachectwa, które wszelkiemu motłochowi i wszelkim przemocom - władnym przeciwnikiem będzie i na nowych tablicach wypisze słowo "szlachetnie". Wielu szlachetnych potrzeba i wielorakich szlachetnych, aby szlachta była! Lub, jak to już niegdyś w przypowieści rzekłem: "To jest boskością, że są bogowie, a Boga nie ma!". Szczególnie ostatnie zdanie tej sentencji oddaje istotę nadczłowieka.

Dlaczego Nietzsche jednak stwierdził to wszystko? Co go popchnęło do wywrócenia (przewartościowania) wszystkich wartości do góry nogami w poszukiwaniu słabości pod maską wielkich celów i ideałów? Człowiek. Ta nędzna istota którą na każdym kroku widział i która napełniała go obrzydzeniem. Ten postępujący upadek człowieka wyrażają słowa: "Niegdyś duch był bogiem, potem przedzieżgnął się w człowieka, dziś staje się motłochem". Człowiek był dla niego "najokrutniejszym zwierzęciem", pośrednim ogniwem w drodze do nadczłowieka. Ubolewa nad ludzką cnotą - ustanowioną przez bezmyślność motłochu, litością (która przyprawiła Boga o śmierć), ideą równości, którą uważa za fałsz podcinający skrzydła wybitnym, a przede wszystkim nad tym, który "Za wcześnie umarł,[bo] samby odwołał swą naukę, gdyby do [jego] wieku dożył! Szlachetny był dość, by odwołać!", jak powiedział o Jezusie.

W rzeczy samej tutaj właśnie, w religii - najpierw żydowskiej, potem chrześcijańskiej - Nietzsche upatrywał korzeni wszelkich innych upadków ludzkości i słabości człowieka jego czasów. Szydzi z kapłanów: "Któż to stworzył sobie takie jaskinie i stopnie pokutne? Zaliż nie byli to ci, co się ukryć pragnęli, co się jasnego nieba wstydzili?" i z samych wiernych mówiąc: "Tchórzliwy to dyabeł w tobie rad ręce składa, rad ręce zakłada i wygodniej sobie czyni: - dyabeł ten tchórzliwy szepcze ci: "istnieje Bóg!". Nietzsche widzi, że znacznie wygodniejszą drogą dla człowieka marnego, który nie ma w sobie silnej woli - woli mocy -samodoskonalenia jest obstawać przy chrześcijańskim Bogu, który w specyficzny sposób głosząc swe błogosławieństwa wyniósł na piedestał tych których zawsze będzie więcej - ludzi poślednich - ubogich w duchu, cichych, pokornego serca itd. Ideały religijne są dla niego uciekaniem od odpowiedzialności za własne życie i stagnacją. Ludzkość zgnuśniała już tak, że odrodzenie jej pierwotnej siły jest prawie niewykonalne. Zdawał sobie sprawę, że nie pokona religii, bo "W co motłoch bez dowodów uwierzył" dowodami nie da się obalić. Nie przejmował się tym, zdając sobie doskonale sprawę, jak większość ludzi jego działa odczyta: "Niechaj mnie lud i trzoda nienawidzą. Niech się zwę zbójem u pasterzy" stwierdził i zwyczajnie dalej nauczał.

To jest właśnie w samej postaci Nietzschego najbardziej fascynujące - doskonale zdawał sobie sprawę, że idzie przez pustynię, która pozbawiała wielu wszelkiej nadziei i wpychała ich w otchłań nihilizmu, on jednak brnął ciągle - dążył do prawdy za wszelką cenę, odmawiając sobie wszelkich dróg ucieczki. Jak linoskoczek doskonale zdawał sobie sprawę, że nie może sobie na to pozwolić, nie może uchylić się przed wymaganiami życia, bo spadnie w otchłań tak jak inni.

W tym także zawiera się treść jego przesłania, które nauczane powinno być przede wszystkim czynem i przykładem, a nie słowem. Nietzsche staje się wielkim wychowawcą ludzkości, który chce przygotować ją do sprostania nowym czasom. Doskonale uświadamia sobie, że skok w nicość jest realnym niebezpieczeństwem dopiero wtedy, gdy mimo utraty wiary w nauki "zaświatowe" ludzkość nadal będzie żywić przekonanie, że wartościowe moralnie może być tylko to co się rzeczywistości przeciwstawia, że życie ma wartość jedynie przez jego zaprzeczenie. Nietzsche w drodze do "wielkiego zdrowia" traktuje moralność i cnotę dotychczasową jako symptomy choroby. Lekarstwem jest spojrzenie prawdzie w oczy i walka o samodoskonalenie, narzędziem tej walki jest zwątpienie.

Nietzsche zdaje sobie sprawę, że człowiek jest przywiązany do swoich wartości i ideałów - dalej deklaruje wiarę w nie, mimo tego, że nie kierują one już jego postępowaniem, nie są celami do których dąży rzeczywiste życie. Co więcej, przyczyną, a zarazem skutkiem tego stanu rzeczy jest fakt, że ideały, w które udajemy, że wierzymy, są sprzeczne z naszym obrazem świata. Jest to wyraz głębokiej potrzeby ludzkiej oparcia swej moralności na jakimś zewnętrznym autorytecie, którego nie ma w epoce "po śmierci Boga". Ogłasza się w "Poza dobrem i złem" pierwszym moralistą stwierdzając: "Nie jestże moralista przeciwieństwem do purytanina? Mianowicie jako myśliciel, który pojmuje morał jako coś zagadkowego, pytajnikowego, słowem jako problemat? Nie byłożby moralizowanie - czymś niemoralnym?". Dopiero takie podejście - sprawdzające od podszewki każdą wartość, wątpiące i kwestionujące umożliwia naprawdę dokładną odpowiedź na pytanie - nie czym są wartości w ogóle, ale czym są one konkretnie dla nas. Zaratustra stwierdza, że "Lepiej być głupcem na własną rękę, niż mędrcem według cudzego mniemania!" To co odkryjemy badając nie będzie raczej czymś radosnym, ale nie radości ma to służyć, a wychowaniu i swoistemu katharsis każdego człowieka Zaratustra poucza - "Wienieneś pragnąć, abyś się spalił we własnym ogniu: bo jako odnowić się chcesz, jeśliś się wprzódy w popiół nie zamienił!". To katharsis doprowadza do konstruktywnego wniosku: "Dawniej miałeś namiętności i zwałeś je złymi. Teraz masz jedynie swe cnoty, wyrosły one z twych namiętności. Wytknąłeś cel najwyższy swym namiętnościom: i oto stały się cnotami i uciechą twoją" - tak powstaje prawdziwa moralność i nowe przykazanie miłości: "Czyńcież mi co chcecie - lecz bądźcież mi wprzódy takimi, co chcieć mogą! Kochajcież swoich bliźnich, jako samych siebie - lecz bądźcież mi wprzódy takimi, którzy samych siebie kochają".

Przeprowadzenie tego badania zdaniem Nietzschego ujawnia dodatkowo słabość jaka tkwi w zastanych wartościach - jest ona ich genetyczną cechą występującą od samego początku, która przez wieki poczyniła ogromne spustoszenia. Już u Sokratesa pojawia się to niszczące ludzką siłę równanie rozum = cnota = szczęście, które potem determinowało całą historię filozofii. Tenże właśnie filozof jest dla niego pierwszym, który przyłożył ręki do zastąpienia wspaniałego świata wartości dionizyjskich (które wyrażały ekstazę, wolność jednostki, wojowniczość i wszystko co reprezentowała sobą archaiczna Grecja - która była uosobieniem ideału dla Nietzschego), przez wartości apollińskie - umiar, cnotę, rozum, a co za tym idzie stadność i zaprzeczenie prawdziwej radości życia. Tutaj pojawia się resentyment - przejaw negatywnej siły twórczej ludzi marnych. W "Genealogii moralności" Nietzsche napisał "Bunt niewolników na polu moralności zaczyna się tym, że sam resentyment staje się twórczą siłą i płodzi wartości". Resentyment zaś to zaprzeczenie, ucieczka w świat ciasno pojmowany w którym unika się wszelkiego wysiłku - jego moralność i poczucie własnej wartości oraz dawną moc ogarnia to samo co nieużywane mięśnie - zastój, stagnacja i degradacja, która z czasem coraz mocniej postępuje. Duchem resentymentu przesycona jest więc religia i filozofia od czasów najdawniejszych - tworzy wygodnickie wartości w swej istocie dekadenckie - litość, pokorę itd.

Odpowiedzią jest to wszystko, co wykorzystali z Nietzschego faszyści - jego wizję dionizyjskiego społeczeństwa. Obrazując je Zaratustra akcentuje bardzo mocno naród - jako wyznacznik najbardziej pierwotnych wartości, ale przeciwstawione mu zostaje państwo w sposób bardzo ostry i bez niedopowiedzeń (cytując Zaratustrę: "Państwem zwie się najzimniejszy ze wszystkich zimnych potworów. Zimny kłam głosi ono, i ta oto łeź pełznie z jego ust: "Ja państwo jestem narodem", "Gdzie jeszcze istnieje naród, tam nie pojmuje on państwa i nienawidzi go, jako złego spojrzenia i grzechu w obyczajach i prawach", "Aż nazbyt wielu rodzi się: dla tych zbytecznych wynaleziono państwo!", "Gdzie państwo się kończy, tam dopiero zaczyna się człowiek, który nie jest zbyteczny: tam się poczyna pieśń niezbędnego, jedyną i niezastąpioną nutą. Gdzie państwo ustaje - spojrzyjcie mi, bracia moi! Czyż nie dostrzegacie tam tęczy i mostów nadczłowieka?") - faszyści raczyli to zignorować.

W dionizyjskim społeczeństwie istotną wartością jest wojna, która zapobiega rozprężeniu, poddaje człowieka najwyższym próbom i wyzwala w nim moc, zgodnie z zasadą "co cię nie zabije, uczyni silniejszym". Nietzsche z rozrzewnieniem stwierdza "O, błogosławioneż te czasy odległe, kiedy naród mawiał do się: "chcę nad innymi ludami panem być", wojna uznana jest za element doskonalenia ludzkości - "Wojna i męstwo uczyniły więcej wielkich rzeczy, niźli miłość bliźniego. Nie wasza litość, lecz waleczność wasza ratowała dotychczas w potrzebie będących". Te hasła w połączeniu z elitaryzmem filozofii Nietzschego stwierdzającą, że: "Najlepsze powinno panować, najlepsze chce też panować!" i że: "Społeczność ludzka; próbą jest i doświadczeniem, długim poszukiwaniem: szuka ona rozkazodawcy! - próbą o bracia moi! Nie zaś "umową" !" były łatwe do adaptacji propagandowej.

Nietzsche był tutaj zdecydowanym przeciwnikiem wszelkiej stadności, która na polu politycznym objawia się demokracją i liberalizmem. Demokracja to rządy tłumu bez wybitnych autorytetów, tłumiące wielkość jednostki. Liberalizm zaś fałszywie pojmuje wolność w sposób skażony resentymentem. Prawdziwa wolność to dla Nietzschego bowiem nie gromadzenie przyjemności, a samodoskonalenie by w wolny sposób zawsze czynić swoją wolę.

Czy zatem Nietzsche chciał dyktatury? Odpowiedzią niech będzie cytat z "Genealogii moralności" opisujący czemu to wszystko miało służyć i zarazem sentencja końcowa: "Gdy natomiast przenosimy się na sam koniec tego olbrzymiego procesu - tam, gdzie drzewo wydaje w końcu swe owoce, gdzie społeczność i obyczajność obyczajów wyjawia w końcu cel, do którego była tylko środkiem - to jako najdojrzalszy owoc na ich drzewie znajdujemy suwerenną jednostkę".

Wróć