Satanizm współczesny : Satanorium.pl

Podzielony tematycznie zbiór tekstów, zawierający eseje, tłumaczenia klasycznych tekstów, rozmaite opracowania bądź próbki poezji.
Miejsce przeznaczone dla zarejestrowanych użytkowników, służace dyskusji, wymianie poglądów, a także swobodnym towarzyskim rozmowom.
Pokaźny zbiór opisów symboli, jakie wykształciły się w świadomości zbiorowej na przestrzeni dziejów z naciskiem na symbole mniej lub bardziej związane z satanizmem.
Katalog miejsc w sieci, godnych polecenia i ciekawych. Zbiór został uporządkowany według kategorii, gdzie między innymi znajdziemy prywatne witryny użytkowników jak i duże portale tematyczne.
Czytelnia
Timothy Leary
L - Polityka ekstazy
Rozdział 8
Podziemie i nadziemie
tłumaczenie: Dariusz Misiuna

Zawsze tak było i zawsze tak będzie. Istnieją dwie społeczności, dwie kultury symbiotyczne z trudem dzielące tę samą planetę, dwie przeplatające się ze sobą struktury ludzkie, lustrzane odbicia jak korzeń i gałąź. Nadziemie i podziemie. Zgredy i odlotowcy.

Pierwsza z nich to widzialny establishment: nadęty, władczy, racjonalny, uporządkowany, jednoraki, czasem ponury, zwykle zadowolony z pozornej kontroli nad zewnętrzną mocą — surowcami, maszynami, bronią. Druga to sfrikowane podziemie, luzackie, zaniedbane, głupawe, wytrwałe, indywidualistyczne, czasem radosne, zwykle paranoiczne. Chroniące się kamuflażem, poufnym śmiechem, błyskiem w oku, fasadą nędzy, długimi włosami, staromodnymi strojami, subtelnymi gestami, aluzjami, żyjące dostępem do wewnętrznej mocy — dotykiem, smakiem, związkami zmysłowymi, śmiechem, zapachem, wilgotnym kontaktem, ekstazą. Struktura władzy zewnętrznej zawsze opiera się na walce o zysk materialny, na rywalizacji między narodami, konkurencji rynkowej, konfliktach politycznych, ideologiach siły. Nudne bitwy generałów i polityków. CIA kontra FBI.

Społeczność podziemna również ma swoje podziały. Wynikają one z preferencji somatycznych, mieszkaniowych, zmysłowych, erotycznych, rytualnych, chemicznych. Walka klanów i kultów. Magów i świętych. Ten pradawny dualizm osiągnął dzisiaj ewolucyjny punkt krytyczny. Jeśli chce się wiedzieć o co chodzi (a czego nie można dowiedzieć się z gazet), trzeba być świadomym tego baletu podziemia i nadziemia. Ale można go ujrzeć tylko z podziemia. Nadziemny establishment nie jest dzisiaj w stanie zobaczyć tego, co się dzieje, nie może zrozumieć trwałego i nieuchronnego istnienia podziemia. LBJ nie posiada logicznych kategorii rozumowych, w które mógłby ująć ten niepolityczny śmiech. Ten chichot dochodzący nie z lewicy, nie z prawicy, lecz ze środka, z wnętrza.

W zamierzchłych mądrych czasach walkę tę wyraźnie definiowano jako konkretną batalię między Bogiem a diabłem, w której diabeł (czyli ten, kto posiada władzę zewnętrzną) nieustannie zamieniał role (z oczywistych powodów taktycznych) i nazywał statyczny, uporządkowany, surowy, ponury, niszczący życie świat DOBREM, a swobodny, ekstatyczny, zmysłowy, wilgotny, zabawny i radosny — ZŁEM. Trudno jest wszakże wprowadzić w błąd otwartych ludzi podziemia, którzy dobrze wiedzą, że Bóg jest śpiewającym i tańczącym przepływem energii, który lubi się śmiać, kochać i ukrywać z pomrukiem w podziemiu.

Underground jest zawsze świadom istnienia overgroundu i zna jego sztuczki. Przetrwanie w podziemiu zależy od umiejętności przewidywania ruchów władzy zewnętrznej. Śmiech, miłość i odlot przed Białym Domem zawsze stanowiły najwyższą zbrodnię. A takie są przecież stałe występki dzierlatek, kolorowych, artystów i wizjonerów.

Struktura overgroundu jest zawsze obsesyjnie i dokładnie zorganizowana. Wystarczy przeczytać książki o zarządzaniu. W czasach współczesnych cała pokręcona struktura społeczna posiada dokładny spis alfabetyczny na kartach książki telefonicznej. Można sobie przeczytać cały rozkład biur rządowych USA. Czy to nie dziwne?

Struktura undergroundu jest równie klarowna dla tych, którzy ją poznali, lecz jest to wiedza nabyta w toku doświadczenia, w przekazie szeptanym, od ust do ust, od przyjaciela do przyjaciela, wiedza rzadko kiedy spisywana. Czy da się opisać dobry żart? Książka telefoniczna nie zawiera słodkich tajemnic życia, jego chemicznych wydzielin, bogiń miłości, alchemików, narkotyków ekstazy, astrologów, doświadczeń religijnych, wizji proroczych, zabawy, śmiechu, poczucia humoru, ciepłej ręki co zsuwa się w dół ciała i dociera do właściwego punktu. Gdzie je wszystkie odnajdziemy? Podziemie. składa się zawsze z "wyrzutków", ludzi wyobcowanych z ośrodków władzy establishmentu ze względu na swe nieprzystosowanie lub mocą własnego estetyczno-religijnego wyboru. Ludzie młodzi, biedni, odmienni rasowo, nadwrażliwi, otwarci duchowo są zawsze dziwaczni, zmysłowi, ekstatyczni, erotyczni, bezwstydni, swobodni, frywolni, zbuntowani, intuicyjni, zabawni, śmieszni, uduchowieni. Z oddolnego ekstatycznego wstrząsu Chrystusa, Buddy, Mahometa wyłania się powoli nowa hierarchia. Kruchym spoiwem społeczności tradycyjnej był biologiczny fakt dojrzewania. Ruchy społeczne przemijają, lecz dzieci dorastają i stają się takie same jak ich rodzice. Dzieciaki z podziemia stają się dorosłymi z podziemia, Cyganami, Żydami, pasjonatami i artystami. Dzieciaki z klasy średniej stają się dorosłymi z klasy średniej.

Szczególnie ciekawe i nowe w obecnej rewolucji jest to, że współczesne dzieciaki są inne. Nie przeradzają się w mamusie i tatuśków. Nie podlegają trendowi socjologicznemu, lecz skokowi ewolucyjnemu. Ta luka generacyjna oznacza przemianę gatunkową. Elektronika i psychodelia poszatkowały uporządkowaną liniowo tożsamość, automatyczne naśladownictwo, które zapewnia ciągłość rasową i społeczną. Współczesne dzieciaki nie chcą być takie jak ich rodzice. Przypominają pulsujące sieci telewizyjne. Przełączają świadomość jak kanały telewizyjne, jednym naciśnięciem guzika. Włącz. Wyłącz. Naciśnij. Popraw obraz. Popraw barwę.

Technologia porusza formami energii z szybkością światła, a substancje psychochemiczne potęgują i przełączają świadomość w sposób podobny do elektrowni atomowej i obwodów elektrycznych. Twoja głowa to kosmiczny show telewizyjny, dziecino. Alkohol zamazuje obraz, metadryna wstrząsa i przyspiesza obraz, LSD nadaje równocześnie na 87 kanałach, trawa wzmacnia kolor, medytacja, mantry, modlitwa, mudry ustawiają ostrość. To twoja głowa, dziecino. Ma ona dwa miliardy lat i tyle przełączników, o których nigdy nie marzyli panowie z IBM. Jest bezpośrednio podłączona do Centralnej Stacji Nadawczej. Lecz uważaj, to już ostatnia chwila, bo co 70 lat Wielki Kartel Korporacji Monopolu Dobroczynności zmienia kliszę nie będzie czego przewijać, a więc już teraz otwórz się, dostrój i wyłącz! Zobaczcie, co mi się wczoraj przydarzyło i niechaj to będzie dobra ilustracja moich wywodów. Jest popołudnie, na trzecie piętro w Millbrooku dociera wrzawa, że dwóch producentów telewizyjnych, jeden z Niemiec, drugi z Japonii, pragną nakręcić film o scenie psychodelicznej w Millbrook. Po ostatnim programie telewizyjnym o Millbrook nie przestają dzwonić telefony od różnych ludzi z dalekich stron kraju. Na drugim piętrze para zakochanych wita narodziny swego dziecka — ona czarna, on biały. O brzasku powstaje nowe zimowe tipi w obozowisku Ligi Swobody Duchowej... ognisko trzeszczy... zapach kadzideł, igieł sosnowych, marihuany... 15 upalonych ludzi trzyma ręce w kręgu i śpiewa... cienie igrają na białej ścianie szyszek. Przed północą dzwoni ktoś z Seartle. Jakaś piętnastolatka jest na kwasie i prosi o przysłanie podręcznika ligi Jak Założyć Własna Religię. Po północy dzwoni licealista z prośbą o to, żeby mu pomóc w złym tripie. O trzeciej w nocy dzwoni mój osiemnastoletni syn Jack z San Francisco. Wziął 1000 gamm LSD wraz z 1500 innych dzieciaków na balu psychodelicznym... taki darmowy sakrament Owsleya... światła psychodelii... acid rocknroll. Mówi spokojnie, że doznał oświecenia. Żaden z podręczników dla rodziców nie wyjaśnia, co ma powiedzieć ojciec swemu synowi, gdy ten uważa że poszedł w ślad Buddy i osiągnął satori. Nikt nie podejrzewa nawet, że nasi synowie mogą stać się Chrystusem czy Lao Tsy.

Mówię: "Jesteś oświeconym. I co teraz?"

Bez chwili zmieszania, odpowiada: "Świecę".

O kurde! Gdzie on to wyczytał? Dojrzał wszystko. Wszystko tu się klei. Wszystko jest jednością. Komuna miłości nastolatków z L.A. dała mu 17 000 dolarów na zakup kwasów w San Francisco. Już będąc na LSD wyjął 1000-dolarowy banknot z kieszeni, zaczął nad nim medytować i spalił go. Nie ma nic w magazynach dla rodziców o tym, co zrobić, kiedy twój dzieciak pali 1000-dolarowy banknot mówiąc ci, że to zwykły papier.

Otwórz się, dostrój się i wyłącz" — powiedział młodszej generacji dr Timothy Leary. Czy naprawdę to powiedziałem?

Cały drżę stojąc. Rozmawiam przez telefon o trzeciej w nocy, pod pachą trzymam napisany przez siebie modlitewnik psychodeliczny, który na nic się tutaj nie zda, ponieważ mój syn znajduje się 3000 mil ode mnie i jest o wiele mądrzejszy od wszelkiej biblii napisanej przez starca, odczytywanej przez śpiącego, drżącego, zmieszanego ojca dwóch nastolatków, który na-mieszał im w umysłach kwasem i ze spokojem mówi o nirwanie, iluzji, tripach umysłu i tym podobnych nudnych, obłudnych grach dorosłych. ("Tatusiu, nie zawracaj mi głowę tą starą śpiewką" — powiedziała mi córka, Susan, po haszyszowej zabawie w Hollywood.) Jestem zdezorientowanym ojcem dwójki nieprzygotowanych dzieciaków, które przeżyły więcej od Buddy i Einsteina i z całym swym pokoleniem wymykają się mojemu zrozumieniu, chociaż pewnie jestem mądrzejszy od tych wszystkich, którzy urodzili się przed 1945 rokiem. Wiecie, kiedy byłem czterdziestoletnim ateistycznym mądralą z Harvardu, szanowanym profesorem psychologii i naukowcem, iluminacja była dla mnie niczym więcej jak błyskami światła elektrycznego, a świadomość przeciwieństwem tego, o czym mówił biedny Freud. I choć od tego czasu wziąłem więcej LSD niż ktokolwiek i wnikliwie badałem jego skutki, nadal pozostaję w tyle, drżąc cały o trzeciej nad ranem z żalu i oszołomienia, jak każdy rodzic, którego nastoletni dzieciak doznaje przemiany na kwasie (lizergowym i nukleinowym), podnosząc się na wyższy poziom istnienia. I trudno jest mi znaleźć jakiś logiczny powód, który mógłby wyjaśnić mojemu pięknemu, mądremu, otwartemu synowi, że nie powinien palić tysiąc-dolarowego banknotu. Jeśli myślicie inaczej, po prostu nie rozumiecie problemu, który zauważył Budda, nie rozumiecie kodów DNA waszych dzieci obcujących z psychodeliką-elektroniką 1968 roku.

Tak więc, rozmawiam potem z młodym człowiekiem z L. A., którego tysiącdolarowy banknot uległ spaleniu.

"No i co z Jackiem?"

"Świetnie!"

"Odwaliło mu?" Cisza.

"Nie. Ten dzieciak to taoista. Jednoczy się z przepływem. Martwią go twoje zmartwienia. Zaufaj mu. Kocha ciebie". Młody człowiek nawet nie wspomniał o straconych pieniądzach, a gdy go o nie zapytałem, powiedział: "Wiesz, zawsze chciałem spalić banknot tysiąc-dolarowy. A ty nie?" I to mówi dwudziesto dwu latek mieszkający z żoną i dwójką dzieci w domku za 200$ miesięcznie. Ciężko mi było zasnąć.

Widzicie, że nie dowiecie się niczego o podziemiu psychodelicznym i generacji elektronicznej z mass mediów. Hippis to etykietka, jaką establishment określa głęboki, niewidzialny, podziemny proces ewolucyjny. Albowiem na jednego widzianego hippisa, chodzącego na bosaka, z kwiatami we włosach przypada tysiąc niewidzialnych członków tego sfrikowanego podziemia. Są to wszystko osoby, które dostroiły się do swej wewnętrznej wizji i wyłączyły z telewizyjnej komedii amerykańskiego życia.

Drodzy rodzice, jeśli macie dzieci między jedenastym a dwudziestym piątym rokiem życia jest całkiem możliwe, że w waszym domu odchodzi podziemna robota. "Co takiego!" — powiecie. "To straszne! Jedno z naszych dzieci jest ukrywającym się hippisem? Co mamy począć? Zadzwonić po psychiatrę? Przeczytać im ustawę o zwalczaniu przestępczości? Zadzwonić po policję?" O nie, tym razem spróbujcie eksperymentu ze słuchaniem. Posłużcie się międzypokoleniowym badaniem spokoju i zaufania. Odnajdźcie najbliższego wam członka undergroundu — wasze dziecko, kuzyna, chłopaka z sąsiedztwa

— porozmawiajcie z nim jak z przyjaznym ambasadorem przysłanym do was ze świata przyszłości. Wysłuchajcie go.

Innym sposobem jest dostrojenie się do kanałów komunikacyjnych niosących przekaz undergroundowy. Poczytajcie ich gazety. Dzisiaj każde miasto ma swoją undergroundową gazetę, w której znajdują się ważne dla nich wiadomości i reklamy towarów. Gazety te napisane są ich językiem. Przeczytajcie East Village Other, Oracle z San Francisco, Oracle z Los Angeles lub jakąś w miarę autonomiczną gazetą studencką. Zadziwi was spójność i głębokość tej nowej filozofii.

Posłuchajcie ich muzyki. Zespoły rocknrollowe są filozofami i poetami tej nowej religii. Ich uderzenie jest pulsem przyszłości. Przekaz z Liverpoolu to Najnowszy Testament, który śpiewają czterej ewangeliści — św. Jan, św. Paweł, św. Jerzy i św. Ringo. Czysta wedanta, boskie objawienie, subtelna, wrażliwa ironia z szaleństw wojny i polityki, bolesny lament nad samotnością burżuazyjną, delikatne hymny chwalące Boga. A także humor, cięta, szczera satyra "kopniętych", głuchy chichot nie pozbawiony powagi, robiący sobie żarty nawet z własnych śmiesznych gwiazd rockowych, które naprawdę stają się świętymi.

Trudno jest zrozumieć tych dzieciaków, ich luźny, lekki, posiadający ukryte znaczenie, pełen śmiechu sposób, w jaki płyną ze strumieniem życia. My, ludzie starszej generacji jesteśmy zniewoleni ciężkim, melodramatycznym spojrzeniem na życie. Żałosny Szekspir! Wszyscy ci ponurzy bohaterowie cierpiący z przerostu ambicji, rzucani zazdrością, szalejący z powodu zranionej dumy, niezaspokojonej namiętności. Świat Zachodu znajduje się na złym tripie, trwającej od czterystu lat włóczędze. Heroizm wojny. Poczucie winy. Etyka purytańska, ponuractwo, egoizm, chciwość. Pamiętasz mamo i tato pieśni z naszej młodości? Blues. Masochistyczne lamenty ragtimeu. No cóż, to wszystko się skończyło. Bomba atomowa, światło elektryczne, ekstatyczne narkotyki — wszystko to obnażyło wasz godny pogardy świat krwi i walki, nędzy i zadowolenia. W ten właśnie sposób widzą was wasze dzieci i jest im was żal, ponieważ wciąż mają nadzieję, że się otworzycie. Jeśli więc chcecie nauczyć się czegoś od waszych dzieciaków, musicie zapoznać się z elektronicznym, płynnym, ponadczasowym punktem widzenia, który tworzy tak najnowszą jak i najstarszą filozofię ludzkości. Musicie przyjąć ich wersję Szekspira, w której śmiertelna trucizna Julii jest tylko ofiarnym eliksirem miłości, jest podstępem, z którego ona i Romeo śmieją w ekstatycznym uniesieniu i żalu z biednych, nic nie rozumiejących Montekich i Kapulettich. Wersję, która powiada, że po pozornej śmierci Julii, kochankowie uciekają z Werony do Rzymu, gdzie zakładają sklep lutniczy. Oraz tę wersję Szekspira, w której Lady Makbet rozpala ognisko, świecę i kadzidło, po czym zapala jointa i razem z Makbetem wpatruje się w tańczące płomienie, widząc jak głupia jest walka o władzę i napełniając się miłością do wszystkich rywali. Lecz nade wszystko w celu zrozumienia przekazu przyszłości trzeba usiąść z małolatem, zrelaksować się i dostroić do nowego spojrzenia. Możesz się wstydzić i wzbraniać. Podobnie jak twój dzieciak. To normalne.

Tym niemniej, pozostań spokojny. Może wasz dialog narodzi się z milczenia. Najlepszym sposobem na pozbycie się lęku i rozwinięcie zaufania do młodych jest kupno albumu Beatlesów, "Sergeant Pepper" lub Rolling Stonesów, "Satanic Majesties" i pójście z nimi do dzieciaka z następującą prośbą: "Słyszałem, że jest na tej płycie ważny przekaz, ale go nie rozumiem. Możesz mi go wytłumaczyć i powiedzieć coś więcej o Stonesach i Beatlesach?" Następnie usiądź wygodnie, zamknij oczy i wysłuchaj kazania z Liverpoolu (może to być równie dobrze Donovan, Dylan, czy Jefferson Airplane). Zrozum, że jest to najstarszy przekaz miłości, pokoju i śmiechu, zaufaj Bogu i nie martw się, zaufa] przyszłości i nie walcz. A nade wszystko zaufaj swoim dzieciom i nie martw się, ponieważ to wszystko jest piękne i dobre.

Wróć